Toyota Corolla Verso
Toyota Corolla Verso. Mój drugi w życiu diesel, którego właścicielem stałem się trochę przypadkowo, bo odziedziczyłem po tacie i jeździłem nim 4 lata robiąc w tym czasie 60tyś km, więc można powiedzieć, że test długodystansowy.
Był to silnik o pojemności 2.0 i mocy 115KM. Moc wystarczająca do przemieszczania się w mieście i po krajówkach przy tej masie auta, ale na autostradę trochę słaby, bo nawet przy tej przepisowej prędkości 140km/h było głośno za sprawą dość wysokich obrotów. Przydałby się tam szósty bieg i to by załatwiało sprawę. Toyota nie była zbyt ekonomiczna i te 8-9 litrów musiała spalić. Wpływała na to na pewno też mizerna aerodynamika tego auta, ale coś za coś – było bardzo praktyczne i przestronne.
Była to wersja 7 osobowa, czyli w bagażniku otwierały się dwa dodatkowe fotele. Dorosłych osób bym tam na dłuższą trasę nie posadził, ale dzieci były zadowolone. Niestety bagażnik przy rozłożonym tym dodatkowym rzędzie siedzeń prawie nie istniał. Kolejny raz – coś za coś. W drugim rzędzie siedzeń miejsca było sporo i dla trzech dorosłych osób, były tam trzy osobne fotele, każdy z osobą regulacją oparcia, przesuwaniem siedziska – pod tym względem świetne auto. Z przodu również miejsca nie brakowało, upierdliwe były jedynie takie śladowe podłokietniczki, bardzo wąskie i długie, kierowca i pasażer miał swój osobny – nie było to zbyt wygodne rozwiązanie. W samochodzie był też jakiś milion schowków różnej wielkości.
Jakość tapicerki dyskusyjna, fotele co prawda wytrzymałe i żaden się nie przecierał, za to z fotela kierowcy zaczynała się dołem sypać gąbka, na wszystkich boczkach drzwiowych odklejał się materiał. Plastiki plastikowe – auto rodzinne, bez fajerwerków.
Wyposażenie było niezłe, elektryka, klima, wielofunkcyjna kierownica, tempomat itd. i jak to w japończyku – wszystko działało bez zarzutu. Ale jak to w japończyku – trzeba dbać o blachę. Mój tato po zakupie zakonserwował całe podwozie, więc tam był spokój ale osobiście montowałem w nim hak i gdy zdjąłem różne osłony, zderzak i spojrzałem w profile zamknięte – było widać, że tam fabryka pożałowała konserwacji i prędzej czy później rdza wyjdzie w aucie od środka tych profili i niewiele można z tym zrobić, bo nie wszędzie się da dostać.
Awaryjność oczywiście bardzo mała, ale jak już coś się popsuło to nie było najtańsze w naprawie i były to jakieś dziwne usterki. Np przegnił zbiornik paliwa. Większość producentów już stosowała w tych latach zbiorniki z tworzywa, a Toyota chyba do dziś trzyma się metalowych. Drugą usterką, z jaką nie miałem jeszcze do czynienia był wypadający podczas jazdy piąty bieg. Okazało się, że jest to jakaś wada konstrukcyjna tych modeli i wycierają się koła zębate w skrzyni po latach jazdy. Najpierw lewarek zaczyna się ruszać przy dodawaniu i ujmowaniu gazu, a potem piąty bieg po prostu wyskakuje. Usterka stosunkowo łatwa w naprawie, bo nie trzeba nawet skrzyni biegów wyciągać z samochodu – jest stosowny dekielek w obudowie przez który można się dostać do piątego przełożenia i podmienić koła zębate. Ale koła te są dostępne tylko w oryginale więc drogie.