Brno – Czechy

Co to za tor?

Tor Brno w Czechach ma długość ponad 5km i szerokość 15m,  jest oddalony od Opola o około 275km, nie jest to blisko, ale warty jest odwiedzenia. Jest to tor z prawdziwego zdarzenia, rozgrywane są tam wyścigi bardzo wielu serii samochodowych, wyścigi wytrzymałościowe, a także motocyklowe Grand Prix. Jeździłem tam w 2010r i na tej wizycie opieram poniższy opis (kilka razy potem byłem jako kibic), było to już kawał czasu temu i wiele mogło się zmienić. Relacja z mojego pobytu jest tutaj: http://mowad.opole.pl/relacje-ze-startow/2010-2/tor-brno-czechy

brnotrasa

 

Przygotowanie samochodu

Tor w Brnie jest torem z długimi prostymi przedzielanymi zakrętami 90 stopni lub ostrzejszymi, jest tez tam kilka wzniesień. W związku z tym jak chce się „iść bombą” to trzeba mieć pewny samochód, zwłaszcza układ hamulcowy i silnik bez niedomagań. Ja po trzech okrążeniach na torze dosłownie stopiłem klocki hamulcowe, do dziś są one wtopione w lakier na felgach, na hamowaniach widziałem po bokach samochodu lecące iskry. Zaznaczyć jednak należy, że miałem wówczas zwykłe klocki na ulicę ze standardowymi tarczami, a seryjne hamulce w Hondzie nie grzeszą skutecznością. Po powrocie do domu okazało się, że nawet gumki na tłoczkach się stopiły, ogólnie całość nadawała się już tylko do wyrzucenia.

tarmas

Rejestracja

Zarejestrowałem się przez stronę internetową toru www.automotodrombrno.cz. Strona jest po czesku, można wybrać wersję angielską, ale wiele podstron czy dokumentów nie jest przetłumaczonych. W kalendarzu można znaleźć terminy planowanych trackday’ów (niestety więcej jest motocyklowych niż samochodowych). Ja uiściłem wpisowe przez płatności internetowe, wpisałem do formularza trochę danych, żeby mogli mnie na miejscu zidentyfikować i to w zasadzie tyle. Na maile z pytaniami dodatkowymi niestety nie odpowiadają. Ilość miejsc jest ograniczona, więc warto załatwić sprawę przez internet i zapewnić sobie miejsce, bo głupio by było pojechać taki kawał drogi i nie załapać się na wjazd.  O pasażerów nikt nie pytał, oni wejście mają za darmo.

Organizacja Trackday

Podejście Czechów do całej organizacji jest dość luźne, nikt nie sprawdzał dokumentów samochodu, jego stanu technicznego, opon, mimo że w regulaminie oczywiście są zapisy, że samochód musi być sprawny, nie może gubić płynów itp. Po wjeździe na parking wewnątrz toru w jednym z „kiosków” siedziała pani, która dawała formularz do odręcznego wypełnienia. Niestety formularz jest po czesku, pani w okienku nie rozumie polskiego ani angielskiego, więc dane wpisywałem gdzie popadnie, a pani w okienku i tak tego nie weryfikowała z dokumentami. Dostałem bilecik na określoną godzinę i pozostało czekać na swoją kolej.

Sesje na torze trwają po 25minut, od tego czasu trzeba odjąć niestety kilka minut gdyż spędzimy je czekając w kolejce do wjazdu na tor, przy samym wjeździe odbierane są otrzymane wcześniej od pani w kiosku bilety uprawniające do wjazdu o danej godzinie. Za każdą sesję płaci się osobno, jak ktoś planuje wykupienie kilku, to dobrze jest rozplanować sobie jakieś przerwy, a nie brać dwóch pod rząd, bo i tak trzeba zjechać z toru, stanąć na końcu kolejki i wjechać ponownie z drugim biletem. Poza tym tor jest bardzo szybki i samochód dostaje tam dość mocno po dupie, więc i jemu przyda się chwila odpoczynku.

Ogólnie cała procedura wjazdu na tor nie jest mistrzostwem logistyki, ale tak jak napisałem wcześniej – podejście do wszystkiego mają dość luźne.

Jazda po torze

Na tor wjeżdżają grupy kilkudziesięciu samochodów naraz, nie są podzielone wg jakiejkolwiek logiki, mocy czy doświadczenia kierujących, jedynie wg wykupionej godziny wjazdu, przez co na torze w tym samym czasie jeżdżą minibusy czy SUVy z całymi rodzinami, poprzez roadstery, aż po jakieś GTRy czy inne 911stki. Nie są wymagane kaski, ani żadne dodatkowe zabezpieczenia, oprócz zamkniętych okien i zapiętych pasów (choć tych pasów też nikt oczywiście nie sprawdzał, a roadstery jeździły bez dachów, więc te okna to też tak trochę na wyrost). Choć samochodów jest dużo i różnią się osiągami, to ich ilość rozkłada się na całą długość toru i przez to nie ma tłoku, w dodatku długie i szerokie proste umożliwiają łatwe wyprzedzanie. W mojej hondzie prędkości dochodziły na większości prostych do 200km/h. Kilka samochodów wyprzedziłem, kilka mnie wyprzedziło, na ostatnie okrążenia załapałem się za jakimś starszym BMW i urządziliśmy sobie mały wyścig (po tej zabawie pasażer BMW musiał się ewakuować z pojazdu w celu oddania zawartości żołądka pod pobliską barierą ;) ). Ogólnie podczas jednej, 25minutowej sesji zrobiłem 8 okrążeń.

Drobną niedogodnością jest fakt, że trzeba sobie samemu pilnować ile czasu pozostało do końca sesji, a tak na prawdę nie wiadomo od którego momentu ten czas mierzyć, czy od wjazdu pierwszego uczestnika z kolejki, czy od własnego wjazdu, czy od momentu kiedy wjedzie ostatni w kolejce. Gdy czas upłynie, na tor wychodzą flagowi na ostatnich dwóch zakrętach i kierują samochody prosto na parking. Dodam tylko, że bardzo złym pomysłem jest zatrzymywanie samochodu po 25minutach jazdy pełnym ogniem, bez przejechania choćby jednego okrążenia chłodzącego (podejrzewam, że właśnie to załatwiło te gumki w tłoczkach hamulcowych, bo hamulce po zatrzymaniu dymiły jak parowóz).  Był to mój pierwszy trackday na prawdziwym torze, więc wtedy nawet nie pomyślałem o tym, że trzeba schłodzić samochód. Była to dość kosztowna nauka :)

Dzwony na torze

Jak wiadomo po torze się jeździ, żeby poznać limity maszyny i własne, niektórzy te limity przekraczali i kończyli w pułapkach żwirowych lub na barierach. Po torze cały czas krąży tzw holownik i wyciąga nieszczęśników ze żwiru, jak samochód nie nadaje się do jazdy to jest odstawiany na bok, a potem zwożony na parking lawetą. Wówczas pozostali uczestnicy na torze powiadamiani są poprzez machanie żółtą flagą, że na tym odcinku coś się stało i należy zwolnic. Dla własnego bezpieczeństwa więc lepiej jest zerkać na flagowych i nie wygłupiać się w tych rejonach, oczywiście zdarzają się kierowcy, którzy są ślepi i idą nadal pełną bomba wyprzedzając na tych odcinkach innych. O ile w nic nie walną to chyba też nie mają z tego tytułu żadnych konsekwencji (np. w Poznaniu taki numer nie przejdzie bez kary). Na szczęście podczas mojego pobytu nie było jakichś poważniejszych wypadków tak aby trzeba było zamykać tor, nie było też kontaktów między uczestnikami. Z tego co zrozumiałem z regulaminu każdy płaci za swoje uszkodzenia, a także za uszkodzenia infrastruktury toru. Oczywiście, żadne standardowe ubezpieczenie nie obejmuje uszkodzeń samochodu podczas jazdy na torze, więc szukanie winnego w przypadku dzwonu z innym uczestnikiem w zasadzie do niczego nie doprowadzi.

Ile to kosztuje?

Koszt jednej sesji o długości 25 minut na torze w 2015r kosztowała 550 koron czeskich (ok 88zł). Każda kolejna sesja jest osobno płatna, cena zawiera jedynie wjazd na tor, bez żadnych bonusów.